Kraków słynie z wielu atrakcji. Większość z nich pochodzi z naszej historii ale jest też trochę tych nowych.
Mamy więc między innymi dwie „podwawelskie”, „dymiące” atrakcje – jedna to Smok Wawelski a druga to Smog Krakowski…
Legendę o pierwszym z nich zna każde szanujące się dziecko i większość turystów . Drugi ma krótszą historię ciągnącą się od czasu zbudowania w Krakowie hut. Huta w Skawinie już na szczęście nie istnieje a druga, obecnie imienia Sendzimira, też nie dorównuje ilością produkowanych zanieczyszczeń swojej sławnej poprzedniczce. Teraz rolę głównych trucicieli przejęliśmy My – czyli mieszkańcy Krakowa. Zgodnie z oficjalną wersją nasz Smog jest efektem ogrzewania naszych mieszkań oraz używania przez nas samochodów – szczególnie tych z silnikiem Diesla. Od mojego znajomego, doświadczonego, architekta wiem, że nie bez znaczenia jest fakt, że planując zabudowę naszego miasta nie bierze się pod uwagę wiatrów i ich zbawczego, przewietrzającego efektu stawiając w poprzek jego dróg wysokie budynki.

W ostatnich tygodniach wiedziony instynktem samozachowawczym ściągnąłem sobie na swój telefon aplikację „Global Air Quality” monitorującą zanieczyszczenia na całym Świecie. I mocno się od tego czasu dokształciłem w tej dziedzinie. Pierwsza informacja jest taka, że nie jest u nas w Polsce za dobrze a Kraków niestety przoduje, nawet przed Śląskiem. Mamy cztery punkty pomiaru a Krakowie – na Alejach koło kina „Kijów”, niedaleko nas na Kurdwanowie, koło Huty Sendzimira oraz przy wjeździe do Skawiny. Górna granica normy dla PM10 – tego najbardziej nas interesującego „szkodnika” wynosi 50 jednostek.
Okazuje się, że nie jest tak źle na Kurdwanowie (obecnie 52j) i w Skawinie (obecnie 18j). Centrum Krakowa … tu już nieco gorzej! Obecnie na Alejach jest 113j a w Hucie – stacja pomiarów od kilku dni nie pokazuje się na telefonie. Uprzednio, kiedy mieliśmy alarm smogowy kilka tygodni temu Kraków miał 188j na liczniku a Huta 169… Skawina i Kurdwanów miały się tylko nieco lepiej – ok. 90j.
W czasie najwyższych odczytów kilkoro moich znajomych zaopatrzyło się w profesjonalne maski i po kilku godzinach spędzonych na zewnątrz w Centrum Krakowa ich filtry były czarne…. Tak już w tym naszym Krakowie jest, że zwykle jego mieszkańcy mają jakoś „pod górkę”…

A jak jest w innych krajach? No cóż… różnie… i czasem bardzo ciekawie… Oczywiście w Zachodniej Europie a szczególnie w Niemczech poza niewielkimi wyjątkami powietrze jest czyste, że aż nudno! To samo w USA, Australii, Japonii i wszystkich „bogatszych” krajach… Ciekawie się zaczyna robić idąc na wschód po minięciu granicy Bułgarsko-Tureckiej. W okolicy Istambułu robię się już bardziej pomarańczowo (między 100 a 150j) a w mieście Izmir – regularna czerń – 500j na „budziku” i od 2 tygodni nie chce być inaczej… Po drodze na wschód jeszcze jakieś 206j w Bardurze (nadal w Turcji). Potem, podróżując dalej na wschód mamy kilka krajów bez stacji pomiarowych (Rosja np.) i docieramy do Chin i Indii mijając po drodze 202j w Kirgizji. W Indiach nie mierzy się skażenia w wielu miejscach ale np. New Delhi poniżej 250j nie schodzi, w Bombaju 172j, Chennai 155j, 165j w Kalkucie.
Chiny mierzą swoje skażenie bardzo skrupulatnie i stacji pomiarowych jest bez liku – większość świecących się na czerwono (miedzy 150-200j) i pomarańczowo…. Ogólnie rzecz biorąc to jesteśmy przy nich rezerwatem czystego powietrza…
Jako ciekawostkę podam, że w Tokyo gdzie widziałem najwięcej ludzi noszących maski na ulicach, największe skażenie to ok. 100j, jednocześnie stacji pomiarowych jest tam mnóstwo…. W większości świecących się na zielono (0-50j) i żółto (50-100j).
Wniosek z tego taki, że nie jest w Centrum Krakowa za dobrze ale są miejsca znacznie gorsze…
Oczywiście jako lekarz nie mogę być zachwycony naszą nową atrakcją – Smogiem Krakowskim…

Jeżeli ktoś z Państwa oddycha taką 150-tka i nie kaszle, nie kicha, nie ma kataru i czuje się dobrze to serdecznie zapraszam do Praktyki na badania układu odpornościowego albo serdecznie gratuluję superodporności… Kaszel, katar, kichanie to dobry sygnał, że nasz organizm broni się przed inwazją trucizn… Oczywiście takie podrażniane i uszkodzone drogi oddechowe to „autostrada” wlotowa dla wirusów i bakterii atakujących układ oddechowy… Spodziewamy się więc większego ruchu w naszej poczekalni – jesteśmy do dyspozycji Państwa… jak zwykle!

Czy można się ochronić? No cóż,  jedyna pewna ochrona to wyjazd z miasta… Zalecamy przynajmniej jak najczęstsze wycieczki poza miasto w wolnych chwilach. Szczególnie dotyczy to naszych Najmniejszych, jako najbardziej wrażliwych. Można też przełamać wstyd, kupić maskę i nosić ją udając się do Centrum lub Huty… Jeżeli ogólnie dbamy o siebie, jesteśmy zdrowi i dopieszczamy nasz układ odpornościowy to powinien on nas obronić przed Smogiem… przynajmniej przez kilka dni…

Pozdrawiam serdecznie dnia 20.11.2015,

Krzysztof Magdoń